f·p·p · q·u·a·k·e · 3
http://quake3.fpp.pl


Opowiadania

FAN-Fiction

Tekst napisany pierwotnie przez Sweeper'a. Za zgodą blood'a wykorzystał [FPP]Fryx.

Pub, jak zwykle o tej porze, świecił (?) pustką. Wałęsający się między stolikami barman mruczał coś pod nosem o tym, że powinien zmienić pracę, że to głupie, że klienci przychodzą dopiero wieczorem oglądać mecze (które musi nagrywać na video) w QuakeTV, że bezsensu jest to, że bogowie każą tym wszystkim nieszczęśnikom zabijać się nawzajem. Ogólnie narzekał na wszystko (po pewnym czasie zaczął narzekać o swoich korzonkach) na co można było zerkając co jakiś czas w stronę siedzącego przy ladzie jegomościa. Widywał go już wcześniej, a raczej widział jego mecze w QTV. Był bardzo dobrym wojownikiem w walce 1na1. Nie bez powodu bogowie usadowili go jako ostatniego "bossa" przed zabójczym Xaero. Był jedynym wojownikiem, który nigdy nie przychodził do jego knajpy. No, może poza Xaero, ale przecież bogowie nie chodzą w takie miejsca...
Siedział teraz przy barze zgarbiony. Kaptur, jak zwykle, rzucał cień na jego twarz, ale dzisiaj robił to w jakiś dziwny, smutny sposób. Okrył się resztkami swoich spalonych skrzydeł. Trudno powiedzieć "okrył", może raczej złożył je na swoich plecach. Był troszkę ubrudzony krwią - to normalne dla klientów tego pub'u. Przed nim stał kufel piwa, w całości pełny. Zamówił go jakąś godzinę temu i teraz wpatrywał się w niego głęboko. Nawet nie zwrócił uwagi, gdy do środka (tzn. do baru, nie do kufla :)) weszła wysoka i "kolczasta" postać. Podeszła na ugiętych nogach do lady i zajęła miejsce obok Uriela (bo tak zwał się wyżej opisywany osobnik). Był to Klesk, rzdki, bo rzadki, ale jednak bywalec tej "speluny". Siedzieli tak w milczeniu przez dłuższą chwilę, ale Klesk nie wytrzymał napięcia jakie zawsze towarzyszy tego rodzaju milczeniom i odezwał się chcąc rozpocząć rozmowę w tradycyjny sposób:
- Nie pijesz?
Chwila milczenia.
- Aha.
Kolejna chwila milczenia.
- Nie widziałem, żebyś tu wcześniej bywał - zauważył Klesk.
Kolejna chwila milczenia.
- Co taki rozmowny jesteś?
- - odpowiedział Uriel biorąc w dłoń kufel.
...
- Widziałeś ostatni mecz tego nowego Ziemianina? Teraz została mu już tylko walka z Xae... - urwał zauważywszy, że kufel, który jego towarzysz trzymał w (teraz złożonej w pięść) dłoni znajdował się w kilkunastu miejscach (zazwyczaj na podłodze) oddalonych od siebie o kilka długości kufla, a jego zawartość (zaprawiona odrobiną krwi) spływała na podłogę z "dosyć równego" blatu.
Znowu rozległ się odgłos ciszy.
- A więc to o niego chodzi? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. - To była twoja pierwsza przegrana - poczuł na sobie chłodne spojrzenie swego rozmówcy.
- Miał chłopak szczęście - odezwał się basowym głosem Uriel, - że byłem akurat w ciężkim stanie.
- Tyż prawda - powiedział z okolic stolików barman, po czym poczuł się niezwykle zakłopotany, gdy zauważył, że oczy "anioła" i "przybysza z kosmosu" są zwrócone w jego stronę. Odwrócił się i zaczął z udawanym spokojem zamiatać podłogę.
- Aa pewno, miał. Ale nie ma się czym przejmować - spróbował pocieszyć Klesk.
- Po tej walce wezwali mnie bogowie... Powiedzieli, że shańbiłem się przegrywając z nim. Z nim, który nie znał nawet mapy, który toczył ze mną walkę pierwszy raz, który miał utrudnione zadanie, bo dołożyli mi tą mgłę. Zapytali, czy czasem nie chciałbym spotkać się na treningu z Crash. Oznajmili, że dają mi ostatnią szansę. Qrna, jak ja nienawidzę Ziemian...
- Spokojnie, nie tak ostro! Ze mną przecież też wygrał za pierwszym razem i się tym nie przejmuję. Widzisz Klesku, są sprawy, o których zawodnicy Areny nie wiedzą... Są sprawy, które powinny pozostać w tajemnicy... hm... choć pewnie dziś będziesz mógł je poznać... - Uriel przerwał zastanawiając się nad swoimi słowami.
- Jakie sprawy? Przecież o wszystkim jesteśmy informowani. Cały system walk działa bez zarzutu. Orbb i jego bracia dają nam możliwość oglądania wszystkich meczy, więc o wszystkim wiemy.
- Tak Ci się tylko wydaje... Ale wspomniałeś o oglądaniu walk. Czy wiesz jaka dzisiaj ma być walka?
- Jasne, że wiem! Xaero versus ten Ziemianin!
- Taa... I właśnie za kilkadziesiąt minut rozstrzygnie się to, czy będziemy nadal walczyli w Arenach.
- Co ty mówisz?
- Mówię jak jest. Tę walkę Xaero przegra...
- To niemożliwe! Przecież on jest najlepszy, on jest mistrzem, on jest bogiem!
- Dzisiaj stracimy pracę...
- Co ty mówisz? Xaero na 100% wygra! Poza tym, co wynik ma do tego czy nadal tu będziemy czy nie?
- Ma, i to wiele.


- Nie mogę w to uwierzyć!
- To nie może być prawda!
- O w morde...
- Xaero został pokonany!
- Ziemianin jest teraz mistrzem!
Tego typu krzyki wypełniały przepełniony teraz bar. Wszyscy pchali si do lady, aby oblać zwycięstwo Ziemianina (w sumie to bogowie nie byli zbytnio lubiani przez wojowników). Uriel i Klesk przepychali się "pod prąd" ku wyjściu. Gdy w końcu znaleźli się na zewnątrz i zaczerpnęli świeżego powietrza w milczeniu udali się pod stojący nieopodal dąb. Usiedli.
- Ci na górze - zaczął Klesk patrząc w czerwone niebo - nie będą zbytnio zadowoleni. Co ja mówię, nie są zadowoleni.
- Tak, Xaero jest już przeszłością. Będą teraz musieli przyjąć tego Ziemianina do swojego grona.
- No, ale jednego nie rozumiem. Czemu mówiłeś, że stracimy pracę?
- Jeśli chcesz to Ci wytłumaczę. Teraz już mogę. Mamy i tak dużo czasu...


Kiedyś, dawno temu Areny wyglądały inaczej niż dziś. nie było oddzielnych walk między nami a Ziemianami. Nasz rodzaj miał dużo, dużo więcej przedstawicieli niż jest ich dzisiaj. Podzieleni oni byli na kilka gatunków i wszyscy z danego gatunku wyglądali tak samo. Tak, dobrze słyszysz. Nie było takiego zróżnicowania jak dziś, że każdy wygląda inaczej. Te gatunki walczyły czasem ze sobą, ale wszyscy służyli wiernie wielkiej, starożytniej bogini - złej Shub-Niggurath. Co jakiś czas przychodził do nich jakiś wysłannik z Ziemi. Wszyscy bronili swej bogini i nie pozwalali mu do niej dojść. Którymś razem zjawił się dziwny człowiek. Niektórzy sądzili, że jest boskiego pochodzenia, gdyż był niesamowicie silny, miał nadzwyczajny refleks, w ogóle nie sposób było go ubić. On za to po kolei wybijał wszystkich, którzy mu się nawinęli, aż w końcu dotarł do siedziby nasz...ee...ich bogini. Po trudnych bojach w końcu ją pokonał. Zaraz zaczęli pojawiać się inni Ziemianie. Roiło się od nich wszędzie. Zaczęli walczyć między sobą nawzajem w taki sposób w jaki my to robimy, a raczej robiliśmy. Sami budowali sobie nowe mapy, konstruowali nowe bronie. Posiedli boską moc i zaczęli zmieniać zasady gry, wymyślać nowe rodzaje rozgrywki, itp. Doszło nawet do tego, że zaczęli jeździć samochodami po mapach.
Bogom to się nie spodobało, zaczęli tworzyć nowy świat, tym razem bardziej realny. Stworzyli kolejne rasy wojowników, wszystkie "działały" na tej samej zasadzie co te, o których mówiłem wcześniej. Pobudowali im mieszkania, poinstalowali w nich lasery, pułapki, pełno najromaitszych rzeczy. Świat ten był tak usytuowany, że jego mieszkańcy mogli najeżdżać na Ziemię mszcząc się za swoich przodków. Tak też robili. Ziemianie oczywiście walczyli z na...nimi, ale to oni byli w gorszej sytuacji. Niestety w jakiś sposób dowiedzieli się gdzie znajduje się siedziba Strogg'ów (tak nazywali się stworzeni przez bogów) i zaatakowali ją. Atak został odparty, ale nikt nie wiedział o tym, że jeden z Ziemian przeżył. Później okazało si, że był to ten sam, który doprowadził do zagłady Shub-Niggurath, a teraz chciał zrobić to samo ze Strogg'ami. I udało mu się. Znowu Ziemianie opanowali ten świat i zaczęli rządzić po swojemu. Jak to się mówi, historia lubi się powtarzać.
Bogowie uciekli i zaczęli tworzyć wszystko od nowa, ale trochę inaczej za namową Ziemian. W ten sposób powstały dzisiejsze Areny. Wszyscy żyliśmy i walczyliśmy w sposób, który wymyślili ludzie, ale nic o tym nie wiedzieliśmy! Aż w końcu pojawił się ten Ziemianin, o którym tak dzisiaj głośno. Gdy z nim walczyłem rozpoznałem go. To był ten sam człowiek, który zniszczył poprzednie dzieła bogów. Stąd wiedziałem, że wygra z Xaero.


- Brzmi to trochę nieprawdopodobnie, ale jest logiczne - powiedział Klesk, gdy Uriel wreszcie skończył. - Powiedz mi tylko skąd ty o tym wszystkim wiesz? - Dostałem jakąś taką szansę... Z początku nie mogłem w to uwierzyć, ale to był fakt. Ja tam wszędzie byłem! Zyskałem jakiś dar nieśmiertelności czy coś. Podobnie jak ten Ziemianin. Ja czuję, że coś mnie z nim łączy. On pewnie nawet nie wie, że spotkał się ze mną trzy razy, nawet mnie nie pamięta. Ale wiem, że coś nas łączy. Coś więcej niż tylko ten dar, nie wiem tylko co...
- Hmm... Masz szczęście będąc nieśmiertelnym!
- Ja bym tego szczęściem nie nazwał... Trudno mi to powiedzieć, ale teraz wszyscy zginiecie, a ja po raz trzeci zostanę sam, by później obudzić się w jakimś innym miejscu... Wierz mi, to nie jest szczęście...

THE END

"Życie jest udręką i zawsze kończy się śmiercią.
Co by było, gdyby ludzie posiedli dar nieśmiertolności?
Czy ich życie byłoby niekończącą się udręką...?"
Michał Dudek
(czyli ja:))



--------------------------------------
Aktualizacja: 04·12·2000 - 05:00




© 2000-2001 f·p·p productions.
http://fpp.pl, [email protected]

Wyrukowano dnia 2024-04-23, 22:52, z 172.70.126.50 (172.70.126.50)
Strona dostępna online pod adresem: http://quake3.fpp.pl/?pl:pages:show:76:::

DRUKUJ | Powrót