 |
Turnieje lokalne mają to do siebie, że zazwyczaj są małe i nie ma na nich zbyt wielu dobrych graczy - tylko ci, którzy akurat mieszkają w najbliższej okolicy. Na takich turniejach zazwyczaj są starzy znajomi, a klimat jest luźny, bez śladu pro-plajerstwa. Taki z założenia chyba miał być turniej w Brzegu. Ale nie wyszło.
Praktycznie do samego wyjazdu nie byłem pewien czy się na turnieju zjawię. Nie miałem za bardzo kontaktu z nekarai'em, który był tak miły, żeby ze mną pojechać (thx), nie miałem żadnych pieniędzy, a pod koniec tygodnia odechciało mi się już wszystkiego. Jednak w końcu wszystko wyszło na dobre. Dzięki mapce własnoręcznie zrobionej przez HaKaN'a nie mieliśmy żadnych większych problemów z dotarciem na miejsce - przeciwnie, w 40 minut od wyjazdu z Wrocławia byliśmy już na miejscu.
W środku cafe było trochę tłoczno, a sama kafejka trochę ciasna. No ale nic, zahartowany w bojach przy okazji turnieju Mephisto stwierdziłem, że rozmiar się nie liczy. Zaraz wypatrzyłem w tłumie grzEs'ia i HaKaN'a, gdzieś przewinął mi się matr0x (już wtedy poczułem, że ten dzień może być wyjątkowym), a głębiej za kompem siedział fhn-ALIEN męcząc się z serwerami. Pod oczy napatoczył mi się także fhn-l0sman (aka xeel), którego z początku nie poznałem :). Tak więc po przywitaniu się ze znajomymi i "rozgoszczeniu się" w kafejce zacząłem orientować się jak sprawy stoją.
Póki to jednak się stało zostałem całkowicie zownowany (jak zresztą chyba wszyscy) przez ortho, który wkroczył na miejsce turnieju z wielkim pudłem, w którym znajdował się jego monitor (sic!). "A co?" Myślałem, że właściciel kafejki nie pozwoli mu go podłączyć, ale jakże pozytywnie się zdziwiłem, kiedy okazało się, że ten nie ma nic przeciwko, ba, nawet spodobała mu się ta idea (swoją drogą to szefostwo cafe okazało się całkiem miłymi ludźmi, nie patrzącymi na nas spod oka jak na jakiś idiotów [co zwykle się zdarza]).
Wraz z nim pojawił się także slawek, którego wcześniej wyobrażałem sobie trochę inaczej, ale okazał się całkiem fajnym człowiekiem (znaczy wcześniej też tak o nim myślałem, żeby nie było :P). Skoro cała ekipa już się zjechała, czas było zacząć imprezę.
A zaczęło się od problemów z programikiem, który miał obsługiwać cały turniej - szybko jednak, jako zwolennik najgenialniejszego programu do robienia drabinek - kartki i długopisu, zająłem się tym i wkrótce wszystko szło jak po maśle, bez zbytnich ceregieli. W końcu skończyło się na tym, że poprowadziłem turniej do samego wieczoru :) (jakieś takie głupie hobby...)
Wśród przybyłych graczy mnóstwo było wielkich sław, jak przede wszystkim matr0x czy Benny, ale także dave, andro1d, ortho czy bracia salomon i twins, tak więc wszyscy z góry wiedzieli, że emocji nie zabraknie. Choć z drugiej strony wszyscy wiedzieli też kto wygra :) (ale sam zainteresowany stwierdził, że Benny go zdetronizuje).
Zaczęły się pierwsze mecze i zaczęły też lecieć pierwsze fajne teksty, jak np. "Gramy na hubie? Przecież ja k** tego nie znam! - A ja już znam, na screenie wczoraj widziałem." Atmosfera całego turnieju była fantastyczna, ktoś gdzieś chodził sobie z piwkiem, ktoś kogoś częstował chipsami, ktoś komuś podjadał wafelki (swoją drogą, kto przyniósł pod wieczór te czekoladowe wafelki i po co? Bo z tego co widziałem to rozchodziły się jakby ktoś poczęstował nimi wszystkich obecnych), a na ladzie stały cukierki, które można było sobie konsumować siedząc na całkiem wygodnej sofie, wczytując się w różne gazetki
komputerowe, w przerwie między meczami. I mimo iż sofa stała tak, że w normalnych warunkach widać było doskonale monitor komputera matr0x'a, to jednak z powodu tłumu gapiów trzeba było stać, żeby cokolwiek zobaczyć.
Przyznam się, że jadąc na turniej spodziewałem się jakiejś kijowej atmosfery, powooolnych i nudnych meczów VQ3 i innych takich. Na szczęście nic z tych rzeczy - czysty Quake3 okazał się całkiem przyjemną grą do spectowania, szczególnie w wykonaniu najlepszych i choć już baardzo dawno wyzbyłem się wszelkich uprzedzeń co do innych gier (w tym i CS'a), to dopiero wtedy zrozumiałem, że VQ3 tak naprawdę może być zajefajną grą. Ale oczywiście ProMode jest jeszcze fajniejszy :)
Przyznam się też, że w sumie nie wiem o czym mam tutaj pisać. Widocznie o północy, po trzaśnięciu sobie dwóch wypracowań, już człowiekowi wena odchodzi... Ale serio - nie potrafię ładnie ubrać w słowa tego, co się tam działo; to po prostu trzeba było poczuć, być tam. I chyba wszyscy, którzy zawitali w sobotę do Brzegu przyznają mi rację - są rzeczy, których nawet najlepsi pisarze, dziennikarze czy poeci nie wyrażą słowami. Z drugiej strony, być może byłem za bardzo zabiegany przy pilnowaniu wszystkiego, żeby zapamiętać przynajmniej połowę z tego, co się działo (serio, jak teraz patrzę na swoje zdjęcie z grzEsiem, to nie mam pojęcia kiedy ono było robione :o), a odsapnąłem dopiero pod wieczór, kiedy zaczęły się mecze finałowe.
Około 15:00 Alienowi udało się postawić GTV mimo, iż robił to pierwszy raz w życiu (doskonały przykład jak, wbrew temu co niektórzy zdają się sądzić, pliki readme.txt są przydatne i jak wiele z nich się można nauczyć) i mogliście sobie spectować mecze na żywo.
Trochę później przyszedł czas na sesję zdjęciowa i po cyknięciu fotki grupowej przed cafe, matr0x został oblężony przez fanów chcących zrobić sobie zdjęcie z mistrzem :) Ten, jak na prawdziwą gwiazdę przystało, spokojnie stawał do wszystkich zdjęć nie
odmawiając nikomu.
Najbardziej chyba wszystkim zapadł w pamięć promodowy mecz matr0x vs. grzEs @ cpm3 - gracze VQ3 byli wstrząśnięci, a andro1d okazał się całkiem dobrym komentatorem i bez problemu mógłby konkurować z djWHEAT'em.
- Ej, o co w tym chodzi, ja się nie mogę w ogóle w tym połapać!
- Ja bym na miejscu grzEsia chował się na tej mapie. - Ta, ciekawe gdzie? Chyba za rakietnicą.
- No, czwarta minuta, wynik 30:0, oj, coś słabo mat się starasz.
- Oj, matr0x, coś ci nie idzie, dwóch rejlów (z 30) nie trafiłeś!
- O, i kolejny Excellent, który to już? Dziesiąty? No popatrz.
- O, i następny... O nie, tym razem się nie udało... O, ale spoko, widzisz - co się odwlecze to nie uciecze. Piętnasty.
- Ej, ale serio, grzEs ambitny jest.
- Przecież on mu nie schodzi z celownika praktycznie. grzEs powinien mówić "Jestem twoim celownikiem". Albo od dzisiaj nie mówmy już "Mam cię na celowniku", tylko "Mam cię na grzEsiu".
Po tym jak ktoś wypowiedział słowa, że grzEs jest ambitny, skończył się mecz, a tenże wstał i krzyknął "Ja już w to, kurde, nie gram". Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Niestety, było jeszcze przed finałami i musieliśmy się zmywać, żeby na dobrą godzinę zajechać do Wrocławia, tak więc wpakowaliśmy się z nekarai'em i grzEsiem (który pół drogi ekscytował się swoją sromotną porażką) do samochodu i udaliśmy się do domu - po drodze pobłądziliśmy trochę w Oławie (thx grzEs :P).
Reszta wieczoru upłynęła mi na uploadowaniu zdjęć, robieniu drabinki, pisaniu czegoś o turnieju, etc. Poszedłem spać o 4 nad ranem, ale warto było. Dlatego właśnie kocham jeździć na turnieje.
Właśnie tego typu imprezy powodują, że twierdzę, iż esport istnieje w Polsce. Oczywiście nie jest to taki esport jak w Korei (może i dobrze) czy na świecie, ale jednak jest i ma swój niepowtarzalny klimat. Ludzie zjeżdżający się z dalekich miast, żeby tylko pograć sobie w ulubioną grę, spotkać się ze znajomymi z netu, pooglądać ciekawe mecze, porozmawiać na esportowe tematy - niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że to nie ma swojego klimatu. Ale niestety, najczęściej takie słowa wychodzą od ludzi, którzy nigdy tego nie doświadczyli...
Dziękuję tym wszystkim, którzy byli w Brzegu na miejscu i uczynili ten turniej takim wspaniałym wydarzeniem, którego długo nie zapomnę - mam nadzieję, że wy zapewne też. I pozdrawiam też wszystkich, którzy się tam zjawili. Oby więcej takich imprez!
Zdjęcia
--------------------------------------
Autor: [FPP]SweepeR
Aktualizacja: 01·12·2002 - 08:02
: DRUKUJ
|
|
