|
Od dłuższego już czasu zastanawiałem się, dlaczego tak naprawdę gram w promode’a?
Co mnie do tego skłoniło? Z pewnością wpłynął na to fakt, że swoje początki zaczynałem w warszawskiej gralni “Granet”, gdzie dorastałem pod czujnym okiem mistrza RooS’a i w większości przypadków był on moim autorytetem quake’owym.
W związku z tym, gdy wyszedł Quake 3 i RooS orzekł, że trzeba zrobić promode’a bo zwykły q3 śmierdzi, uwierzyłem mu. Było to chyba jedno z moich najgłupszych posunięć nie licząc idiotycznego nawyku odpisywania głupich rzeczy na głupie komentarze...
Z początku było bardzo fajnie. Te noce spędzone na sparowaniu z Verbalem, wymienianiu się doświadczeniami i świetnej zabawie. Zdecydowanie najmilej wspominam te czas. To co cieszyło mnie najbardziej, to była teoretycznie nieskończona możliwość rozwijania się i wymyślania nowych rzeczy w promode. Jednocześnie nie zauważałem, iż vq3 pod tym względem nie ustępuje pm, bo nieustannie ktoś mi wpierał, że tak nie jest.
Graliśmy więc dzień i noc w pm, trenowaliśmy i rzeczywiście wymyślaliśmy świetne rzeczy.
I tak przyszedł pierwszy duży turniej, gdzie ven0m wbił mnie w ziemię stosując iście szaleńczą taktykę polegającą na ciągłym ataku i celnym trafianiu. O rany, jak sobie pomyślę, co stałoby się z takim attackerem w q2 przeciwko zwykłemu średniakowi....
Z czasem odbyły się kolejne turnieje, gracze wyszlifowali swoje umiejętności do naprawdę wysokiego poziomu, o czym mogą świadczyć te „ochy” i „achy” obcokrajowców oglądających nasze promode’owe mecze.
Pierwsze symptomy, tego o czym chcę pisać, odkryłem przed CGL 2. Trenowaliśmy z B naprawdę dużo na LAN’ie w Cyberlandzie. Byłem w świetnej dyspozycji, chyba najlepszej w życiu, o czym świadczyły nasze wyniki podczas treningów, gdzie systematycznie ogrywałem świetnego w ten czas B (mimo to dałem ciała w samym turnieju). Ale nie byłem w takiej formie dlatego, że odkryłem jakieś nowe sposoby ownowania przeciwnika, czy nowe strategie, nie. Byłem tak dobry, ponieważ grałem jak oni. Atakowałem jak szalony, strzelałem ze wszystkiego prawie na pałe i trafiałem z raila po 50 i wiecej procent.
Taka gra mi się nie podobała, więc zacząłem znowu grać po swojemu.
Uruchomiłem mózgownicę i przestawiłem się na swój tryb gry, w którym przedkładam kombinowanie nad zdolności manualne. Jakiż to był błąd. O ile w meczach ze średniakami styl ten świetnie procentował i pozwalał mi minusować przeciwników, o tyle z dobrym graczem było dużo gorzej. Nie ujmując nic matr0x’owi, to on skutecznie uświadomił mnie jak mało ważna jest taktyka w duelach promode’owych. Zniszczył wszystkich na Ślizgu praktycznie dzięki świetnemu aim’owi i szybkości.
Niedawno rozmawiałem z B, okazało się, że i on doszedł do takiego samego wniosku w tym samym czasie, a muszę podkreślić, że wcześniej o tym nie rozmawialiśmy.
„W pm liczy się tylko, kto szybciej kogo zabije, a potem to już jedziesz po fragach jak najwięcej i jak najszybciej...”
(c) B
Trochę się zdziwiłem, bo co jak co, ale akurat po nim tego się nie spodziewałem, przecież to jego styl atakować non stop. Widać był sprytniejszy ode mnie i wpadł na to znacznie wcześniej stosując to z powodzeniem przez dobry okres czasu.
Sprawa nie wygląda tak źle (i pewnie dlatego część z was się nie zgodzi), gdy gra ze sobą dwóch przeciętnych lub dobrych graczy. Jest tam miejsce na inowację, kombinowanie i grę taktyczną, ponieważ gracze ci nie potrafią wykorzystać atutów promode w takim stopniu jak najlepsi. Niestety na bardzo wysokim poziomie (a przynajmniej na najlepszym w Polsce) rozwinięcie umiejętności posługiwania się przede wszystkim jednym kombosem lg -> rail -> lg, załatwia praktycznie sprawę.
Żeby wam przybliżyć w czym rzecz powiem tylko, że na nic zdała się moja kontrola mapy podczas gry z matr0x’em. W momencie, gdy miałem 200/200, dostawałem od niego miłą niespodziankę w postaci trafienia z Railguna za 100hp, natychmiastowej zmiany na LG i przysmażenia mnie, kolejnej natychmiastowej zmiany na rakietę, którą doprowadzał mnie do 100 hp, po czym wykańczał NATYCHMIASTOWĄ zmianą na Railguna. Wszystko to działo się w przeciągu 3 sekund.
Owszem jest to duży skill, ale w sytuacji, gdy gra ogranicza się jedynie do tego, dla mnie traci to całkowicie sens.
A teraz coś co przynajmniej mnie przekonuje w 100%... Wyobraźcie sobie QW z tą całą dynamiką, świetnymi możliwościami taktycznymi, grą umysłów. A teraz wstawcie do tej gry Railguna z natychmiastową zmiana zabierającego 100hp jednym shootem...Idę o zakład, że to by zrujnowało grę i doprowadziło do identycznej sytuacji jaką obserwuję w dzisiejszym promodzie, czyli wyparcia wszystkiego przez znakomite opanowanie jednego kombosa popartego dobrą celnością.
Nie zrozumcie mnie źle, railgun jest moją ulubioną bronią, ale nie sprawdza się w tej kombinacji, którą jest promode. Nie sprawdza się w moim odczuciu, a może i kilku innych osób.
Promode nadal jest dobrą zabawą i na pewno po przeczytaniu tego wiekszość z was będzie nadal w niego cięła, ale nie jest moim zamiarem przekonanie was do tego co ja sądzę i szczerze mowiąc mało mnie to obchodzi czy zmienicie swoje zdanie...ja zmieniłem.
Pierwszymi, którzy się wyłamali byli fetter i verbal, następnie przyszła kolej na ven0ma, który jak pamiętacie wystąpił nawet na poprzednim turnieju w Pradze, dużo później do tego samego wniosku doszedł B, po czym kolej przyszła na mnie.
Olśnienia doznałem oglądając na żywo przez GTV eliminacje WCG USA. Wcześniej trochę się zastanawiałem, czy nie wrócić do q2, w którym mimo wolniejszej gry była cała masa zajebistycznego kombinowania. WCG USA pokazało mi, że wszystkie rzeczy, które widziałem i słyszałem o vq3 to najczęściej głupota wywodząca się z niechęci graczy do zmian i naszego zacofania.
Przyznam, że demek vq3 nie oglądałem od dawna i to był mój drugi największy błąd odkąd zacząłem grywać online...przekonanie, że vq3 jest wolne i nudne rozprysło się podczas eliminacji amerykańskich. Oglądanie w akcji Makaveliego, socratesa czy wielkiego mistrza zero4 to czysta przyjemność. To czego tak bardzo mi brakowało w q3 wróciło niespodziewanie. Udowodnili mi oni, że aim jest tylko pomocą w drodze do zwycięztwa, ale pozostałe czynniki są tak samo jeżeli nie bardziej znaczące.
Widziałem grę umysłów, triki, mocny aim, atak jak i defensywe, podpuchy i całą gammę rzeczy, które tak bardzo fascynowały mnie w q1 i q2, a czego po przekroczeniu pewnego momentu brakowało w promodzie.
Dzisiaj pograłem trochę w vq3 i jak się mogłem spodziewać zostałem przećwiczony przez Mario z klanu M@W. vq3 może wydawać się proste, ale jedynie na słabym poziomie i przy kiepskiej znajomości gry. Sytuacja jest podobna do tej z CS’a, który jest BARDZO dobrą grą, ale trzeba zrozumieć, iż jest inny i wymaga innych umiejętności, dopiero po odrzuceniu nastawienia porównawczego z quake’em zaczyna się odkrywać zalety Counter Strike.
Wiem jedno, zaczynam grać w normalnego q3 jak Bozia przykazała. Wiem też, że przez najbliższe tygodnie będę obskakiwał baty i się uczył, ale co tam. Gram w co lubię.
Polecam też obejrzeć najnowsze demka w normalnego Quake 3, a może przekonacie się, że jest to świetna gra, wymagająca dużo więcej od graczy niż promode.
-------------------------------------- Author: Krg Last modified: 02·11·2000 - 03:00
: PRINT
|
|